Jestem dumna, że służę w terytorialsach
Rozmowa z Zofią Baran, żołnierzem Wojsk Obrony Terytorialnej, uczennicą technikum ekonomicznego
– Jestem pełna podziwu dla Ciebie, bo zostałaś żołnierzem. To wyjątkowo odpowiedzialna i wymagająca służba. Co zadecydowało o tym, że ją podjęłaś?
– Zainteresowałam się Wojskami Obrony Terytorialnej, bo zawsze chciałam zobaczyć funkcjonowanie wojska od środka. Postanowiłam też sprawdzić się pod względem odporności psychicznej, jak i wytrzymałości fizycznej. Poza tym bardzo lubię nowe wyzwania, a wiedziałam, że taka służba nie będzie łatwa. Wstąpiłam do wojska razem z koleżanką z Krotoszyna. Przyjaźnię się z nią od czasów gimnazjum. Zawsze razem było nam raźniej i teraz także się wspieramy.
– Jak wyglądała Twoja droga do służby w terytorialsach? Jakim wymaganiom musiałaś sprostać?
– Na początku wysłałam swoje zgłoszenie do WKU w Kaliszu. Po jakimś czasie dostałam list, w którym poinformowano mnie, że mój wniosek przyjęto. Niecały miesiąc później byłam już na Wojskowej Komisji Lekarskiej w Bydgoszczy. Musiałam pojawić się tam z samego rana i wykonać szereg badań, takich jak: badanie krwi, badanie laryngologiczne, badanie psychiatryczne, EKG, audiogram, badanie okulistyczne. W maju musiałam stawić się w WKU w Kaliszu, a tam wykonałam testy psychologiczne. Po uzyskaniu dobrych wyników otrzymałam książeczkę wojskową. Około tydzień później poinformowano mnie, że moja „szesnastka” rozpocznie się 25 czerwca. Przydzielono mnie do jednostki w Dolaszewie niedaleko Piły.
– Co to jest „szesnastka”?
– „Szesnastka” to szesnastodniowe, podstawowe szkolenie, które trzeba przejść, aby zostać żołnierzem. To szkolenie wstępne z umiejętności taktycznych i strzeleckich dla wszystkich ochotników. Na tym szkoleniu po raz pierwszy strzelałam z broni, uczyłam się topografii wojskowej, ewakuacji rannego z pola walki oraz taktyki. Jestem żołnierzem Terytorialnej Służby Wojskowej dopiero cztery miesiące, więc nie miałam jeszcze możliwości skorzystania z innych kursów. Na tzw. rotacjach, czyli w czasie czynnej służby w wyznaczonym czasie kontynuuję szkolenie podstawowe oraz zdobywam nowe umiejętności.
– Jak przebiegał taki dzień na szkoleniu? Czy to były intensywne zajęcia?
– Mój dzień zaczynał się o 5.30. O 5.35 była już poranna zaprawa. Biegaliśmy i wykonywaliśmy ćwiczenia. Potem była chwila na poranną toaletę, a następnie szliśmy plutonami na śniadanie. Po posiłku wracaliśmy do budynku i ubieraliśmy hełm, kamizelkę, maskę przeciwgazową i plecak, który ważył ok. 10 kg. O godz. 8.00 był poranny apel. Zaraz po nim szliśmy ok. 7 km z pełnym oporządzeniem oraz bronią marszem ubezpieczonym na ćwiczenia w lesie. Z bronią nie rozstawaliśmy się od momentu jej pobrania. Po przyjściu na miejsce musieliśmy się zamaskować, aby zgrać się z otoczeniem. Następnie odbywały się zajęcia dotyczące różnych zadań, np. dysfunkcji broni, postaw strzeleckich, ustalania kierunku marszu za pomocą busoli AK oraz kompasu, przekraczania stref niebezpiecznych, zajęcia z pierwszej pomocy, szyków marszowych, procedury hak, zerwania kontaktu w sekcji dwuosobowej. Po powrocie z poligonu szliśmy na obiad. Po południu najczęściej czyściliśmy broń, sprzątaliśmy rejony oraz czasami pisaliśmy testy, które sprawdzały naszą wiedzę. Następnie odbywała się musztra oraz zajęcia z regulaminów. Czasami po kolacji dalej ćwiczyliśmy musztrę na placu. Wieczorami odbywały się przygotowania do następnego dnia na poligonie. Capstrzyk, czy sygnał kończący zajęcia dzienne w wojsku, rozlegał się o 21.30. Wojsko bardzo dyscyplinuje i uczy robić wszystko szybko: szybko jeść, szybko pakować się, szybko myć się, szybko spać.
– Kolejna kobieta z naszej szkoły w terytorialsach. Czy mamy dowód na to, że wojsko to nie tylko „męski świat”?
– Zdecydowanie wojsko to nie tylko „męski świat”. Coraz więcej kobiet decyduje się dołączyć do terytorialsów lub innych rodzajów sił zbrojnych .Razem ze mną służą także dziewczyny. Doskonale sobie radzimy i nie mamy żadnej taryfy ulgowej. W wielu zadaniach kobiety osiągają lepsze wyniki od mężczyzn.
– Czy każdy chętny może zostać żołnierzem?
– Aby pełnić służbę terytorialną trzeba być pełnoletnim, niekaranym i zdrowym obywatelem Polski. Należy zgłosić się do właściwej swojemu miejscu zamieszkania Wojskowej Komendy Uzupełnień. Później trzeba przejść szereg badań, w tym lekarskich. Ostatni etap to otrzymanie karty powołania i książeczki wojskowej. W korpusie szeregowych żołnierz może służyć do 55 r. ż, a w korpusie podoficerów i oficerów do 63 r. ż
– Jak wygląda obecnie Twoja służba wojskowa? Uczysz się przecież w szkole.
– Muszę się stawiać na dwudniowych, obowiązkowych szkoleniach rotacyjnych w każdym miesiącu. Odbywają się one w dni wolne od nauki i pracy. Mogę przybywać do jednostki dodatkowo w inne dni, nie jest to jednak obowiązkowe. Dzięki temu, że rotacja przebiega w weekend, nie opuszczam szkoły. Pełny cykl szkolenia terytorialsa trwa trzy lata. W czasie tych szkoleń doskonalimy wykonywanie różnych zadań z zakresu taktyki wojskowej, zagadnień technicznych czy też ratowniczych. Są to umiejętności niezbędne w przypadku wystąpienia sytuacji kryzysowej lub jakiegoś zagrożenia. Musimy być zawsze gotowi do obrony.
– Jak radzi sobie Twój organizm z trudami wojskowych ćwiczeń? Myślę, że trzeba mieć dużo siły.
– Na początku nie było łatwo, lecz z biegiem czasu moje ciało zaczęło się przyzwyczajać do wysiłku. W wolnych chwilach staram się biegać, wykonywać pompki i ćwiczenia rozciągające. Muszę systematycznie dbać o sprawność fizyczną.
– Jakie są relacje między żołnierzami?
– W wojsku można liczyć na innych. Nie ma tam złej rywalizacji. Zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże, np. w poprawie oporządzenia, w niesieniu plecaka, gdy żołnierz nie ma siły. Stanowimy zgraną sekcję – „dwunastkę”.
– Czy jesteś zadowolona ze swojej decyzji o wstąpieniu do wojska? A może żałujesz?
– Jestem dumna, że służę w terytorialsach, ponieważ zawsze będę mogła pomagać innym. Staram się być zaangażowana w służbę. Można się naprawdę wiele nauczyć. Jest to też dobry sposób spędzania wolnego czasu i okazja do nawiązania przyjaźni. Na początku „szesnastki” były trudne momenty, ale nigdy nie pomyślałam, że nie dam rady.
– W jaki sposób to, co się dzieje na granicy polsko-białoruskiej, wpływa na służbę terytorialsów?
– W związku z tą sytuacją żołnierze WOT wspierają inne służby w ochronie granicy z Białorusią, wspomagają straż graniczną.
– Jesteś w czwartej klasie technikum ekonomicznego. Czy wiążesz swoją przyszłość z kierunkiem ekonomicznym czy jednak ze służbą w wojsku? A może istnieje możliwość wykonywania dwóch zawodów.
– Chyba pozostanę wierna kierunkowi ekonomicznemu. Po ukończeniu szkoły chciałabym znaleźć pracę w biurze. Jednocześnie wolny czas postaram się poświęcać wojsku.
Echo Dwójki