„Zajmuję się tym, czym zawsze chciałam, czyli grafiką” – rozmowa z Zuzanną Olejniczak, absolwentką technikum organizacji reklamy
– W ubiegłym roku ukończyłaś technikum organizacji reklamy. Chciałabyś dzisiaj wrócić do szkolnej ławki?
– Jestem zadowolona z tego, gdzie teraz jestem. Trafiłam w dobre miejsca ze wspaniałymi ludźmi. Zmieniłam otoczenie i podejście do życia, co też poskutkowało zmianą mojej osobowości. Zawarłam nowe znajomości. Nie chciałabym być znowu uczniem, ale mogłabym wrócić jako „wolny słuchacz” na wybrane przedmioty i bez sprawdzania wiedzy. Odzwyczaiłam się już od szkolnego dzwonka i uczenia się na codzienne kartkówki oraz sprawdziany. Z perspektywy czasu inaczej patrzy się na szkołę i nauczycieli. Zawsze pojawia się uśmiech, gdy spotykam kogoś na ulicy i z chęcią odwiedziłabym mury Dwójki, by porozmawiać swobodniej niż robiłam to jako uczeń. Z sentymentem wspominam przerwy, zwłaszcza te, podczas których uciekało się do parku i Lidla.
– Obecnie kształcisz się dalej czy pracujesz?
– Łączę pracę z nauką. Obecnie pracuję jako grafik i studiuję zarządzanie we Wrocławiu. Wybrałam ten kierunek głównie dla specjalności, którą rozpocznę dopiero na drugim roku – grafiki komputerowej w reklamie.
– Jaki jest zakres Twoich obowiązków w pracy? Czym się zajmujesz?
– Zajmuję się projektowaniem materiałów promocyjnych i reklamowych: plakatów, ulotek, grafik internetowych.
– Jakie są różnice między nauką w szkole średniej a studiowaniem?
– Studiuję zaocznie, a to całkiem inne doświadczenia niż na studiach dziennych. Nie muszę codziennie odrabiać zadań domowych i uczyć się. Mam zjazd co dwa, trzy tygodnie, ale za to więcej czasu trzeba poświęcić na samodzielne opanowanie materiału. Kiedyś wydawało mi się, że półtoragodzinne, choć zdarzają się też takie, które trwają trzy godziny z krótką przerwą, zajęcia przy czterdziestu pięciu minutach lekcji to cała wieczność, ale tyle się dzieje, że mijają one bardzo szybko. Nasza wiedza nie jest sprawdzana na bieżąco, tylko kumuluje się na ostatni zjazd w ciągu, czyli dwa razy w semestrze. Nie mamy podręczników, nie musimy prowadzić zeszytów. Wykładowcy udostępniają nam prezentacje, a najważniejsze informacje podawane są na zajęciach. Przeważnie wykłady nie są obowiązkowe, dzięki czemu możemy dłużej pospać lub nawet mieć dzień wolnego, bez przynoszenia usprawiedliwienia od mamy 😉 , ale później jest to weryfikowane na egzaminach, ponieważ musimy je zaliczyć. W szkole mamy cały rok, żeby zapracować na swoją ocenę. Na studiach zaocznych są tylko dwa egzaminy z przedmiotu, oczywiście z wykładów i ćwiczeń, z których obliczana jest ocena i jedynie na ćwiczeniach mamy możliwość zbierania punktów za zadania. W grupie jest duża rozpiętość wiekowa, ale jednocześnie solidna integracja, ponieważ zajęcia opierają się na zadaniach grupowych, a nie indywidualnych. No i przede wszystkim… moje wakacje trwają trzy miesiące!
– Jak wypadła Twoja konfrontacja z rynkiem pracy po ukończeniu technikum?
– Początkowo było trudno. Nie mamy zbyt wielu miejsc pracy w okolicy, a znalezienie czegokolwiek było dodatkowo utrudnione przez pandemię. O wiele łatwiej było mi znaleźć pracę we Wrocławiu, ale ostatecznie zrezygnowałam z obawy, że będzie powrót sytuacji z marca 2020 roku i rynek ponownie zostanie zamknięty. Dobrze zrobiłam, bo tak się stało. Zostałam w rodzinnej miejscowości, rozesłałam i rozniosłam dziesiątki CV, i po kilku miesiącach trafiłam na rozmowę rekrutacyjną w moim obecnym miejscu pracy. Miałam alternatywne rozwiązania, rozmawiałam z przedstawicielami innych firm, ale nie byłam do końca do nich przekonana. Pojawiały się też przeszkody, np. praca zmianowa lub niechęć do studentów, co w moim przypadku odpadało, bo nie chciałam rezygnować z dalszego kształcenia. Cierpliwość się opłaciła, bo jestem teraz w miejscu, do którego z chęcią idę, mimo że budzik znęca się nade mną codziennie o 5:15. Zajmuję się tym, czym zawsze chciałam, czyli grafiką.
– Pamiętamy Twoje świetne projekty graficzne wypracowane z okazji różnych szkolnych inicjatyw: akcji, zbiórek, okolicznościowych świąt. Robiłaś je dobrze i byłaś doskonale zorientowana w temacie. Jak z perspektywy czasu oceniasz przygotowanie do wykonywania zawodu?
– Dziękuję, miło mi to słyszeć. Grafiką zaczęłam zajmować się w podstawówce, czyli dobre 5 lat przed rozpoczęciem nauki w szkole średniej. Przyszłam już z pewną wiedzą, nie byłam laikiem i trochę „nudziłam” się na zajęciach, na których reszta klasy dopiero poznawała coś, co ja już miałam dawno opanowane. Jak czegoś nie byłam pewna, nauczyciel zawsze służył pomocą. Zdecydowanie lepiej radziłam sobie w przygotowaniu projektów na wolne tematy, np. przygotowałam plakat na pobieranie krwi na szkolnym boisku, plakat z Karolem Okrasą, który zdobił przez wiele miesięcy szkolny korytarz, grafikę z hymnem na 100-lecie Niepodległości. Od zawsze wolę mieć wolną rękę i działać kreatywnie. Wtedy właśnie czuję, że jestem w swoim żywiole. Bardzo mile wspominam zajęcia z pracowni projektowania kampanii reklamowej i działalności gospodarczej w reklamie. Dostałam tam dawkę solidnych informacji, które przydają się w pracy grafika, zawsze były połączone z zadaniami praktycznymi. Podobnie ciekawe były lekcje z marketingu, a większość tematów powtórzyła się na wykładach i ćwiczeniach na pierwszym roku studiów. Zarówno zajęcia lekcyjne, jak i praktyki pozwoliły mi poznać warsztat pracy grafika. To bardzo obszerna dziedzina i pomimo wielu lat obcowania z nią, jestem dopiero przy brzegu, a przede mną cały ocean wielu możliwości i umiejętności.
– W jakich przedsięwzięciach brałaś udział, będąc uczennicą Dwójki?
– W drugiej i trzeciej klasie brałam udział w Drzwiach Otwartych oraz Targach Edukacyjnych i Targach Pracy. To jedne z moich ulubionych wspomnień związanych z Dwójką. Byłam przedstawicielką mojego kierunku – organizacji reklamy. Na targach zajmowałam się projektowaniem i kontaktem z uczniami, którzy stali przed wyborem szkoły średniej. Podczas Drzwi Otwartych byłam w punkcie informacyjnym, w którym starałam się odpowiedzieć na wszystkie pytania nurtujące zainteresowanych naszą ofertą edukacyjną. Z chęcią wybrałabym się na takie spotkanie jeszcze raz do Dwójki!
– Branża reklamowa rozwija się dzisiaj niezwykle dynamicznie. Co jest takiego pasjonującego w tworzeniu reklam? Dlaczego jest to tak ważna dziedzina gospodarki?
– Nie bez powodu mówi się, że „reklama jest dźwignią handlu”. To jest związane z naszą psychologią. Interesujemy się tym, co jest przyciągające, ładnie wygląda. Najpierw kupujemy wzrokiem, a dopiero później zwracamy uwagę na pozostałe cechy produktu. Teraz towar bez reklamy praktycznie nie istnieje, a firmom zależy na kliencie. Ta dziedzina się rozwija, bo rosną oczekiwania odbiorców. Ludzie szybko się nudzą i „przejadają”, dlatego reklama musi zachęcić czymś innowacyjnym. Poza tym rozwija się też technologia i pojawiają się nowe trendy. W tworzeniu reklam najlepsza jest swoboda. Jedyne, co może ograniczać, to nasze braki w kreatywności i czasami standardy firm.
– Kto Twoim zdaniem ma większe szanse na zrobienie kariery w reklamie: pasjonat nauk ścisłych czy humanista?
– W reklamie potrzebna jest fuzja humanisty i ścisłowca. Bardzo ważne jest posługiwanie się poprawną polszczyzną i umiejętność twórczego układania treści. Często w reklamach pojawiają nawiązania do literatury czy wydarzeń lub epok historycznych. Uważam, że należy być elastycznym i wykorzystywać elementy z wielu dziedzin. Wystarczy chociaż spojrzeć na Fanpage Lidla lub Żabki, żeby zrozumieć, co mam na myśli. Ich marketing jest jednym z moich ulubionych. Wbrew podejściu uczniów – matematyka też się przydaje. Trzeba umieć obliczyć i dostosować powierzchnię jakiegoś nośnika reklamy czy elementów na nim, określać budżet, badać zasięg…
– Marzenie zawodowe najlepszej uczennicy szkoły to …
– Już się spełnia. Jestem dopiero na początku dorosłego życia. To, co mam teraz, w zupełności mi wystarcza. Co nie zmienia faktu, że chciałabym się rozwijać, poszerzać swoje horyzonty, zdobywać doświadczenie w nowych wyzwaniach, wykorzystywać swoją kreatywność i pomysły. Póki co stawiam na dobry, zgrany zespół – a właśnie taki mam. Na pracę, do której z chęcią idę, bo wiem, że są tam osoby, które wywołują u mnie uśmiech. Team to dobre 80% satysfakcji z pracy. Na resztę przyjdzie czas.
„Echo Dwójki”
Fot. ZO, GP